W obecnych czasach, kiedy coraz więcej ludzi stać na egzotyczne podróże, wielu szuka nietypowych tras, tematycznych wycieczek. Przygotowując się do nich, sięgają do przewodników, reportaży z różnych wypraw. Ich lektura, oprócz praktycznego celu, może być również formą odpoczynku. Dlatego chcielibyśmy zachęcić do przyglądnięcia się podróży przez lata i kontynenty, jaką w swoich wspomnieniach o licznych wyprawach ze swadą opisuje Janusz Kamocki w książce „Egzotyczne podróże etnografa”. Już ze wstępu, w którym pisze o tym, jak został etnografem, wyłania się postać z charakterem. Swoje „pierwsze ślady pasji, która potem ukierunkowała moje życie” odnajduje w czasie służby w szeregach AK podczas II wojny światowej. W trakcie studiów po wojnie udało mu się dobrze poradzić z pierwszomajowymi spędami młodzieży:
Raz tylko, w roku 1947, chciano mnie widzieć w gronie defilujących geografów (studiowałem geografię, właśnie jako przedmiot poboczny), ale wywieszona w Instytucie Geografii lista – na której było napisane, kto ma iść z którą grupą i kto jest odpowiedzialnym za daną grupę – nagle zniknęła. Cóż, kłódkę na gablotce, w której lista wisiała, można było bez trudu otworzyć szpilką.
W letnich miesiącach pracował przy badaniach nad wiejskim rzemiosłem, które nie były ani nudne, ani do końca bezpieczne i wymagały zachowania zimnej krwi:
Mimo wszelkich zaświadczeń, milicja i UB patrzyły podejrzliwie na wędrowca, jeszcze bardziej podejrzliwie patrzyli się nieraz na mnie chłopi. W jednej wsi przybiegł do mnie zdenerwowany sołtys. – Panie, ja wierzę, że pan z uniwersytetu, ale i tak wszyscy wiedzą, że pan przyjechał kołchozy zakładać. Panie, niech się pan nade mną zlituje i odjeżdża, ja mam żonę i dzieci, a chłopaki już się zmawiają i jak w nocy pana ubiją, to ja pójdę siedzieć.
Atrakcyjność wspomnień wzmacnia dystans ich autora do samego siebie, świetnie zilustrowany fragmentem, w którym charakteryzuje on własną pracę magisterską:
(…) napisałem pracę magisterską chyba rzeczywiście potrzebną, skoro już po trzynastu miesiącach PTL ją wydał (a następnie przez ileś tam pokoleń studenckich byłem przeklinany), a która powinna być sprzedawana w aptekach jako łagodny środek usypiający.